Przejdź do głównej zawartości

Wróciłem na chwilę, co oznacza, że musiałem coś napisać. Egzamin zawodowy w technikum – pisemny, komputerowy.

Hej, hej! Witajcie, czytający ten pierwszy od trzech lat (a jeśli chodzi o konkrety, to pierwszy od siedmiu lat) wpis na moim zawieszonym blogu. Nie jest to wpis związany z tematyką bloga, ale wierzę, że bardzo potrzebny. Wpis, który sam chciałbym przeczytać, zanim pierwszy raz zabrałem się, z pewną dozą nieśmiałości, za egzamin pisemny komputerowy...

Dla przypomnienia: na co dzień uczę w technikum, a jako kierownik warsztatów, czyli osoba sprawująca w mojej placówce funkcje m. in. związane z organizacją egzaminów zawodowych, siłą rzeczy muszę "siedzieć w temacie" tychże.

Zatem do rzeczy.

Od kilku lat egzaminy zawodowe (w szkołach branżowych, technikach czy po ukończeniu kwalifikacyjnych kursów zawodowych) w części pisemnej, czyli teoretycznej, przeprowadzane są z wykorzystaniem Autonomicznego Systemu Egzaminacyjnego (ASE), opracowanego na zlecenie i przy współpracy z Centralną Komisją Egzaminacyjną, uruchamianego jako maszyna wirtualna (w programie VirtualBox), w sieci "izolowanej" od internetu. Szczegółowy opis działania tego systemu, jak i organizacji egzaminów zawodowych, w tym pisemnych, znajdziecie bez problemu u źródeł, czyli na stronach Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, zresztą operatorzy i osoby zajmujące się egzaminami wiedzą już na ten temat wszystko... No, prawie wszystko...

Postanowiłem wspomóc nieco szkoleniowców, którzy przed każdą sesją egzaminacyjną starają się cierpliwie i konkretnie odpowiadać na pytania operatorów, kierowników kształcenia zawodowego czy dyrektorów szkół dotyczące – nazwijmy to – przygód, jakie ich spotykają przed czy w trakcie egzaminów. Nie ukrywam, że mam trochę doświadczenia z maszynami wirtualnymi i komputerami w ogólności, zatem czuję się na siłach, żeby podjąć tematykę egzaminów i podzielić się spostrzeżeniami, może nawet i dobrymi radami, żeby problemów podczas egzaminów pisemnych komputerowych było jak najmniej.

Kolejność zagadnień, czyli punktów, jest nieistotna. Każde jest ważne i – mam nadzieję – ułatwi operatorom życie.

I tak:

  1. Autorzy projektu ASE i specjaliści w CKE zalecają, żeby zastosować w pracowni egzaminacyjnej statyczną adresację IP – serwer ASE i komputery zdających oczywiście wbijamy w tę samą podsieć. Teoretycznie – optymalne rozwiązanie. W praktyce wygląda to tak, że operator nawet przywracając obrazy specjalnie wcześniej przygotowanych i skonfigurowanych systemów na poszczególne stacje, na każdej z nich musi jeszcze wykonać przypisanie unikalnego w skali pracowni adresu IP (plus maska plus brama w Windows). Niby nic, a jednak zajmuje to trochę czasu i łatwo popełnić błąd. Jest jednak rozwiązanie tego problemu – otóż ASE posiada wbudowany serwer DHCP. Ustalamy pulę adresów – np. w podsieci 192.168.0.0/24 może to być 192.168.0.100-192.168.0.200, adres ASE ustalamy np. 192.168.0.1, uruchamiamy serwer DHCP w okienku konfiguracyjnym ASE i... działa! Stacje robocze otrzymają ustawienia sieciowe automatycznie. Wierzcie mi, patent sprawdzony w kilku szkołach, w których miałem przyjemność prowadzić lub przygotowywać egzamin pisemny komputerowy.
  2. Zdarza się (np. rok temu, na poprzedniej wersji ASE u mojego kolegi, a w tym roku, na najnowszej wersji ASE u mnie, w dodatku na komputerze meganowoczesnym i tak wyposażonym, że jedyna jego wada, jakiej się doszukałem, to fakt, że nie potrafi zaparzyć dobrego espresso), że ASE, mimo prawidłowej konfiguracji VirtualBoksa i poprawnie wykonanego importu maszyny wirtualnej, nie potrafi się uruchomić, wyrzucając serię komunikatów o błędach, oczywiście widocznych, gdy naciśniemy F1. Tutaj podpowiedź będzie banalnie prosta, choć dla wielu może się wydać nieco przewrotna. Wymieńcie system gospodarza na którąś z dobrze udokumentowanych i wspieranych, nowoczesnych dystrybucji linuksa. Pójdzie bez problemu. W przypadku, gdyby problemy jednak się pojawiły, pokombinujcie z wyłączeniem Secure Boot i innych tego typu opcji na poziomie oprogramowania układowego płyty głównej (dawnej BIOS-u). Wiem, wiem, słyszę Wasze oburzenie, ale przecież i tak ten serwer będzie pracował w sieci, do której z szeroko rozumianego "zewnątrz" nikt i nic nie będzie miało dostępu. I nie dajcie się ponosić fantazji ("zainstaluję Kali Linuksa i będę hackerem" itp. – z takim podejściem to prędzej chakierem...), idźcie w stabilność, wsparcie i dobrą dokumentację.
  3. "Filmy znów się nie odtwarzają!" – pewnie wszyscy tego doświadczyliście. Pamiętajcie, żeby nie mówić od razu zdającym, że będą mieli w takim przypadku punkt za darmo – jeśli OKE/CKE nie przekaże takiego komunikatu, to robicie zdającym krzywdę. Zamiast tego przygotujcie komputery zdających zgodnie z instrukcją CKE, a tam jest napisane, żeby oprócz aktualnej przeglądarki (niestety Chrome ma dziś status taki, jak w późnych 90-tych Internet Explorer – czyli jest synonimem nowoczesnej przeglądarki; nie chce mi się z tym walczyć ani tego komentować) trzeba zainstalować m. in. dobry program do odtwarzania multimediów. Złośliwy będę i powiem, że dla mnie synonimem tegoż jest VLC. Dostępny na wszystkie popularne platformy systemowe. Jeżeli film się nie odtwarza, to zdający może spróbować go pobrać (hamburger czy też kebab menu jest dostępne np. w prawym dolnym narożniku okienka z filmem, jest tam opcja "Pobierz", szczególnie w Chromie, którego wszyscy tak kochają. Zdający korzysta z tej opcji, a potem otwiera film za pomocą np. VLC. Po zakończeniu egzaminu operator (lub sam zdający) powinien ten pobrany plik usunąć, z wiadomych powodów.
  4. Wydajność serwera i infrastruktury sieciowej a problem multimediów (zdjęć, filmów) – ujmę to tak: i5 szóstej generacji, 8GB RAM-u, budżetowy dysk SSD 512GB na SATA, sieć LAN o nominalnej przepustowości 100Mb/s, pilotaż nowego ASE, ok. 48 komputerów (aktywnych zdających) jednocześnie, i wszyscy – dzięki stałej kolejności pytań – w tym samym czasie oglądają materiał wideo. Nic się nie zacina. I to z systemem Windows 10 na komputerze pełniącym rolę serwera (według zaleceń specjalistów z CKE nie należy stosować dedykowanych systemów serwerowych). Zatem być może problem zacięć nie bierze się stricte z serwera czy przepustowości sieci? Sprawdźcie konfigurację stacji roboczych, no i liczcie na to, że pakiety z pytaniami będą dobrze przygotowane, tak, żeby ASE bez problemu serwował je zdającym.
  5. Kolejna, IMO bardzo przydatna rzecz: zaraz, jak tylko pobierzecie z serwisu SIOEPKZ pakiety egzaminacyjne, przygotujcie sobie maszyny wirtualne na wszystkie zmiany, na całą sesję, na wszystkich serwerach. Oraz kilka zapasowych maszyn wirtualnych do wykorzystania natychmiast w przypadku jakiejś awarii lub błędu ludzkiego. Ja zwykle robię tak, że najpierw wstępnie konfiguruję ASE nadając hasła (dla admina i operatora ustawiam to samo hasło, żeby w stresie nikt nic nie pomylił), konfigurując sieć (adres IP, serwer DHCP), a następnie wykonuję tyle klonów, ile mam zmian, plus po dwa-trzy dodatkowe na każdą salę/serwer. Każdy klon na każdą zmianę ma nazwę jednoznacznie go identyfikującą (data, godzina zmiany itp.). Mając tak przygotowane klony, dla każdej zmiany wgrywam pakiet egzaminacyjny i wyłączam maszynę. Dzięki temu operator przed egzaminem tylko uruchamia serwer, loguje się, wprowadza dane na temat zespołu nadzorującego itd. i egzamin może ruszać. Zapasowe klony są szczególnie przydatne, gdy popełnimy jakiś nienaprawialny błąd np. podczas wprowadzania danych egzaminu, a zależy nam na czasie (wiadomo).
  6. Archiwizacja maszyn wirtualnych po każdej zmianie ma być przeprowadzana z wykorzystaniem płyt DVD. Nie wiem dlaczego CKE tak kocha nośniki optyczne, które może i we wczesnych osiemdziesiątych uchodziły za wiecznie trwałe, ale dziś ich używanie to anachronizm... Bronią się jeszcze ostatkiem sił płyty z muzyką i filmami. Ale archiwizacja danych? No nie wiem. Poza tym znajdźcie mi w miarę nowoczesny komputer, który ma na wyposażeniu nagrywarkę DVD. Może warto zainwestować w zewnętrzny dysk, a może nawet w zestaw do archiwizacji, z odpowiednimi zabezpieczeniami itp. i przechowywać na nim zarchiwizowane maszyny wirtualne przez minimum rok (jak słyszałem na szkoleniu dla Przewodniczących Zespołów Egzaminacyjnych), a potem usuwać w miarę, jak kończyć się będzie miejsce na dysku? Myślę, że to dobry pomysł. Podczas jednej z ubiegłorocznych sesji musiałbym "wypalać" około 20 płytek dziennie...


I to chyba tyle... Generalnie było dużo strachu, gdy przygotowywałem się do pierwszego egzaminu komputerowego kilka lat temu, ale koniec końców wszystko wyszło fajnie i bezboleśnie, czego oczywiście wszystkim operatorom życzę.

Dzielcie się swoimi doświadczeniami, wspomagajcie nawzajem – a jeszcze będzie przepięknie! Pozdrawiam!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Niesamowicie prosty czujnik zmierzchowy.

Tym razem zero programowania, będzie natomiast nostalgiczno-wspomnieniowy układzik, lekko zmodyfikowany. Otóż kilka dni temu rozmawialiśmy w gronie znajomych o różnego rodzaju czujnikach zmierzchowych i czujnikach ruchu. Ponieważ należę do tych wariatów, co to hołdują jeszcze owej przestarzałej i kompletnie odrealnionej dziś zasadzie: "po co kupować, gdy można zrobić", stwierdziłem, że poskładam takie coś (czujnik zmierzchowy; sensor ruchu faktycznie lepiej nabyć, choćby ze względu na rozmiary ;)) i być może podłączę do jakiegoś mikrokontrolera. Przypomniało mi się też przy okazji, że znalazłem ostatnio w elektronicznych śmieciach stary fotorezystor (dla niewtajemniczonych: element zmieniający rezystancję, czyli opór elektryczny, pod wpływem działania strumienia światła) RPP130, jeden z kilku pozostałych po montowanych wieki temu układach tranzystorowych do zdalnego sterowania pracą urządzeń za pomocą latarki... No OK, nie było to specjalnie rozbudowane zdalne sterowanie ;)

Płytka prototypowa na bazie ESP8266 (ESP-01)

To nie jest kolejny artykuł traktujący od początku do... nieco dalej (bo na pewno nie do końca) o płytkach ESP8266 . Żeby się dowiedzieć, co to takiego, odwiedźcie proszę np. tę stronę (oraz wiele innych – poproście o pomoc Waszą ulubioną wyszukiwarkę): http://www.esp8266.com/wiki/doku.php?id=esp8266-module-family . No ale żeby nie było, ESP8266 to układ zawierający na pokładzie wydajny mikrokontroler z rdzeniem RISC-owym, taktowany zegarem 40MHz (wersja, o której jest ten wpis) lub 80MHz, 512KB pamięci flash i podsystem komunikacji przez sieć WiFi . Jest powszechnie wykorzystywany jako swego rodzaju karta sieciowa do połączeń bezprzewodowych naszych urządzeń IoT , które budujemy w zaciszu domowych laboratoriów (i nie tylko). Układ montowany jest na płytkach występujących w kilku wersjach, różniących się przede wszystkim liczbą wyprowadzeń uniwersalnych, czyli GPIO – im większa liczba, tym większe możliwości wykorzystania układu (więcej urządzeń peryferyjnych itp.). Są też pewne

Programowanie AVR cz.8: Przetwornik analogowo-cyfrowy oraz modulacja szerokości impulsu.

Dziś kolejny wgląd w wyposażenie mikrokontrolera ATmega48P - tym razem przyglądamy się wbudowanemu w układ przetwornikowi analogowo-cyfrowemu oraz - dostępnej również w modelach ATtiny - modulacji szerokości impulsu realizowanej przez timery. Artykuł ten jest w pewnym sensie wstępem do następnego, który pojawi się już wkrótce, a którego tematykę zdradziłem na końcu. Przetwornik A-C (skrót spotykany w anglojęzycznej literaturze to ADC od Analog to Digital Converter ) to układ pozwalający na zamianę wartości napięcia (elektrycznego sygnału analogowego ;-)) na liczbę. W przypadku mojej ATmegi przetwornik ma rozdzielczość 10-bitową, co oznacza, że wartość napięcia podawanego na wejście przetwornika może być po konwersji zapisana jako liczba z przedziału od 0 do 1023 (musimy użyć zmiennej word do zapamiętania tej liczby). Jeśli jesteśmy w posiadaniu mikrokontrolera w obudowie PDIP 28-wyprowadzeniowej, to mamy do dyspozycji sześć kanałów (niezależnych wejść) przetwornika A-C, przyporzą